Recenzja Miłka książkowego
Chwilę nas tu nie było – drobne turbulencje osobistego wszechświata spowodowały, że byliśmy trochę obok, w ciszy sobie czytając. Były książki dobre, były mierne, największą zaś radość sprawiła nam lektura Późnego słońca, o którym to tomie dowiedzieliśmy się z fb Jacka Dehnela kilka miesięcy temu.
Tom ten, pięknie wydany, bardzo rezonuje z naszym kosmosem, bo też i o wszechświecie pisze Autor – zarówno w wymiarze mikro, jak i makro. Przyglądamy się wraz z narratorem niebu, jak i temu, co pod nogami. Jest tu dużo zrozumienia dla otaczającego świata i ciepła, napisalibyśmy czułości, ale nadużywanie tego słowa ostatnio wytarło jego definicję. To rzecz o życiu na ziemi, tej „stacj[i] pod Słońcem, dziur[ze] zabit[ej] dechami”, w którym jest miejsce dla braci naszych mniejszych (mitochondrialnych sióstr i braci): wrony z Saskiej Kępy, psów, brata meduzy i siostry myszołów, ale też czosnku niedźwiedziego, trawy, liści nadgryzionych przez ślimaki. To współ-bycie i współ-życie jest treścią tych niosących mądrość i pewne pokrzepienie wierszy, choć, jak zauważa Poeta, „Nie ma potężniejszej liczby niż liczba pojedyncza”. Jest też wojna, zapach kawy i smogu, papieros w spoconej pościeli, lekarstwa na depresję, deweloperzy, wszechobecny plastik. Wszystko się ze sobą splata, zupełnie jak w życiu. A gdy już będzie po, to niech będzie jak w ostatnim w tomie, najulubieńszym naszym wierszu o powrocie atomów do źródła.
Autor w jednym z wierszy pisze, że jest on „tylko trzygwiazdkowym hotelem dla słów”, w innym zaś: „Próbuję opiewać to wszystko językiem okaleczonym przez szkoły i uniwersytety”. Wychodzi mu to znakomicie, jak w wierszu o przodkach:
[...]
Zobaczysz w lustrze kogoś,
kto odziedziczył wszechświat. Zobaczysz
kogoś, kto jest tu przypadkiem.
Albo we wspomnianym wierszu o śmierci:
[...]
Mieszkało się w gwiazdach, zamieszka się
i tu: wśród konarów, na liściu, może nawet
w kałuży. Jest tyle możliwych adresów.
Czytajcie Późne słońce, przybijcie piątkę z ziemskimi kosmitami.