W nocy, gdy zmarła babcia, pod koła wbiegł nam zając.
Zbiegi okoliczności, jak widać, się zdarzają.
Był cały zakrwawiony i nie mógł już sam kicać,
więc zamiast jechać dalej, dzwoniłem po lecznicach.
Trzymałem go za szyję, gdy lekarz robił zastrzyk.
Przez chwilę biedak wierzgał, a potem w końcu zastygł.
Później powrót do domu. Przy pustym łóżku: grzebień,
notes i okulary. Dasz sobie radę? Nie wiem.
Och, chodźmy do doktora, pan doktor nam pomoże,
przepisze dwie pigułki i wytnie smutek nożem.
Babcia wstanie po grzebień i siądzie znów przed lustrem,
a potrącony zając pokica, hen, w kapustę.
I będzie znów wesoło. I słońce będzie świecić.
I nigdy nikt nie umrze. Dobranoc, drogie dzieci.
(Środki doraźne, 2017)